Justin
Po ciężkim treningu, razem z Libby, która przez połowę naszych ćwiczeń siedziała na trybunach, jedziemy do mojego domu. Dziewczyna bywa tutaj bardzo często, ale nikomu z domowników to nie przeszkadza. Moi rodzice znają sytuację w domu mojej przyjaciółki i nawet gdyby nie wiedzieli i tak kochaliby ją nad życie. Moja mama jest zauroczona nią od zawsze, a tata za każdym razem, gdy ona jest u nas nie może się jej nachwalić.
Otwieram zrobione z jasnego drewna drzwi od domu i z uśmieszkiem przepuszczam Libby przede mną. Dziewczyna chichocze na mój gest i przechodzi przez próg. Gdy tylko zamykam je za sobą, do moich uszu dociera dźwięk uderzeń małych stópek o ciemną podłogę i chwilę później moja mała siostrzyczka Rose biegnie w naszą stronę.
- Libby! - krzyczy swoim dziecięcym słodkim głosikiem.
Ma trzy latka i mimo, że jeszcze nie zawsze umie utrzymać się na dwóch nogach, za każdym razem w obecności Libby jakoś o tym zapomina. Ubrana w jasno fioletowe body podbiega do mojej przyjaciółki i wyciąga do niej rączki. Blondynka chichocze, gdy Rose lekko się chwieje. Przytrzymuje jej drobne ciało przed upadkiem i bierze ją na ręce. Moja siostra przytrzymuje malutkie dłonie na policzkach Libby i uśmiecha się szeroko.
- Mama mówiła, że przyjdziesz! - mówi podekscydowanym, lekko sepleniącym głosem.
Blondynka chichocze i przytakuje głową.
- Przyszłam do ciebie - odpowiada, a Rose wydaje się cieszyć jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe.
Nagle z wnętrza kuchni znajdującej się zaraz obok wejścia wyłania się moja mama Pattie. Jej ciemne włosy związane są w kucyk, a na sobie nosi jasno brązowy fartuch. Uśmiecha się i podchodzi do nas.
- No w końcu! - mówi całując mnie w policzek.
Krzywię się lekko.
- Mamo...
Libby śmieje się z mojej reakcji, a ja wystawiam jej język.
Czasami zachowujemy się jak dzieci, ale cóż...
- Cieszę się, że przyszłaś Libby - mówi posyłając jej uśmiech, który od razu odwzajemnia. - Za moment możecie siadać do stołu! - dodaje, po czym szybko wraca do kuchni zapewne po to, aby nic jej się nie przypaliło.
Moja przyjaciółka i siostra wciąż trzymana na jej rękach idą w stronę salonu, a ja podążam za nimi.
- Cześć Jeremy - blondynka wita się z moim ojcem, gdy ten odwraca głowę od telewizora.
- Hej synowa - odpowiada, a ja przewracam oczami.
Libby chichocze na to jak ją nazwał i nic więcej nie mówi. Jest już przyzwyczajona, zresztą chyba jak wszyscy, bo to jego forma przywitania z nią od kilku dobrych lat.
- Co tam? - pyta kierując to pytanie do mnie.
Wzruszam ramionami.
- Niedługo pierwsze eliminacje, więc strasznie nas cisnął - mówię krzywiąc się. - No i ten chuj Toby, próbuje wygryźć mnie z posady kapitana - mamroczę czując nagły przypływ złości, gdy tylko przypomnę sobie tę głupią pizdę Toby'iego.
Futbol amerykański to nie sport dla takich frajerów jak on. Pamiętam jak w tam tym roku na eliminacjach dostał z bara i płakał jak mała dziewczynka kolejne pół dnia.
- To syn tego co ciągle chodzi w garniaku? - pyta ojciec, a gdy przytakuję prycha. - Gdy byłem w twoim wieku on też chciał ze wszystkiego mnie wygryźć. To chyba u nich rodzinne.
Zgadzam się z nim i mimochodem spoglądam na Libby przytulającą moją siostrę. Słucha naszej rozmowy nie wtrącając się. Jej rozpuszczone blond włosy opadają na jej ramiona, a zielone, duże oczy utkwione są gdzieś w przestrzeni. Na pierwszy rzut oka wygląda tak jakby słuchała, ale przyglądając jej się dłużej zauważam, że myślami jest całkowicie gdzieś indziej.
Martwię się o nią.
Próbuje udawać, że wszystko jest okej, ale ja widzę jak sytuacja z jej matką ją przerasta. Widzę to puste spojrzenie, które próbuje ukryć, za każdym razem, gdy ktoś się na nią patrzy. Chciałbym jej pomóc, ale naprawdę nie wiem jak mogę to zrobić. Ona potrzebuje wsparcia swojej matki, a jak na razie nie zapowiada się na to, żeby je dostała.
- Co to chuj? - odzywa się nagle Rose.
Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia, a mój tata dławi się kawą, którą sączył spokojnie, oglądając telewizję. Libby uchyla usta nie wiedząc co odpowiedzieć. Rose patrzy się prosto na nią zapewne oczekując jakiegoś wyjaśnienia.
- Wiesz, to... - zacina się. - Chodź, pobawimy się jakimiś lalkami - zmienia szybko temat mając nadzieję, że mała Rose na to pójdzie.
Na szczęście jej się udaje. Moja siostra entuzjastycznie reaguje na propozycje bawienia się lalkami i chwilę później wychodzą razem z Libby z salonu. Dziewczyna ostatni raz odwraca głowę w moją stronę i posyła mi karcący wzrok, na co automatycznie chichoczę.
***
Kolacja mija nam w miłej atmosferze. Świetnie się bawię śmiejąc się z Libby za każdym razem, gdy brudzi się sosem, wciągając do ust długi makaron. Po nagraniu kilku snapów z jedzącą blondynką i gadaniu o szkole i naszym wyjeździe na eliminacje wszyscy kończą jeść. Libby upiera się, że chce pomóc mojej mamie w sprzątaniu, a ja razem z Rose i tatą idę do salonu.
Gdy wybija dwudziesta moi rodzice mówią, że muszą wskoczyć do pracy. Libby po namowach małej Rose postanawia zostać dłużej.
- Czas już szykować się do spania łobuzie - mówię biorąc ją na ręce i łaskocząc przy żebrach.
Moja siostra chichocze na ten gest i kręci przecząco głową.
- Ja nie chcę.
- Musisz, bo mama będzie krzyczeć jak wróci - próbuje ją nastraszyć.
- No i co - wzrusza ramionkami i uśmiecha się do Libby stojącej przy mnie.
- A chcesz kąpiel? - pyta moja przyjaciółka i wyciąga ręce do Rose.
Dziewczynka zadowolona klaszcze w dłonie.
- Chce dużo piany! - krzyczy wyrzucając ręce w powietrze.
Libby przytakuje głową i zabiera Rose z moich rąk.
- Da się załatwić - odpowiada. - My pójdziemy teraz pobawić się zabawkami, a Justin zrobi ci kąpiel!
Mrużę oczy i spoglądam na blondynkę jak na zdrajce. Nie chcę mi się robić jej żadnej kąpieli. Jedyne o czym teraz marze to położenie się i obejrzenie jakiegoś dobrego filmu.
Libby uśmiecha się szeroko i odchodząc posyła mi buziaka.
Przewracam oczami i niechętne udaje się w stronę łazienki.
***
Po prawie pełnych dwóch godzinach Rose zmęczona, w końcu zasypia na moich ramionach. Po kąpieli uparła się na bajki i na szczęście odleciała w trakcie oglądania ich. Przekręcam głowę, aby powiedzieć o tym Libby, ale dziewczyna leżąca po drugiej stronie kanapy też zasnęła. Uśmiecham się pod nosem, bo moja przyjaciółka wygląda śmiesznie z ręką podłożoną pod głowę i włosami opadającymi na jej jasnej karnacji twarz.
Nie, w sumie nie wygląda śmiesznie. Wygląda cholernie uroczo.
Wstaję i ostrożnie przenoszę Rose do jej łóżeczka. Gdy wracam znowu do salonu zdezorientowana Libby podnosi się i przeciera dłońmi oczy.
- Która godzina? - pyta zaspanym głosem i wzdycha.
- Po dwudziestej trzeciej - odpowiadam opierając się o futrynę w wejściu do pomieszczenia.
- Cholera, ja jeszcze nawet nie odrobiłam lekcji - krzywi się i wstaje z kanapy.
Obserwuję jak pociera ramiona dłońmi i podchodzi do mnie.
- Będę już szła - informuje mnie.
- Możesz zostać.
Dziewczyna automatycznie kręci głową.
- Nie mogę. Przecież wiesz... - milknie.
- Ona jest dorosłą kobietą. Nie możesz jej wiecznie pilnować, Libby.
Dziewczyna posyła mi smutne spojrzenie.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - przerywam jej.
Słyszę jej ponowne westchnięcie i niepewny wzrok skierowany w moją stronę. Libby przysuwa się do mnie i z ledwie widocznym uśmiechem składa pocałunek na moim policzku. Czuję jej dłoń na swojej szyi.
- Dziękuję, ale muszę iść - mamrocze cicho.
Przełykam z ciężkością ślinę i mam wrażenie, że mogę znowu oddychać dopiero wtedy kiedy dziewczyna się ode mnie odsuwa.
- Nie mogę zostawić Rose i nie mogę puścić cię samej. Jest ciemno - zauważam, a ona przewraca oczami.
Idzie w stronę drzwi, a ja podążam za nią.
Mieszka dosłownie pół kilometra ode mnie. To niewiele, ale i tak nie chcę żeby szła sama w taką noc.
- Jestem dużą dziewczynką - odpowiada chichocząc.
Otwiera drzwi i przechodzi przez nie.
- Libby... - zaczynam, a ona kręci głową.
Idę za nią i wzdycham, gdy zauważam, że jest już w połowie podwórka.
- Wkurzasz mnie - mówię, gdy nie wiem już co mogę wymyślić, aby ją zatrzymać.
Dziewczyna zaczyna się śmiać i odwraca się twarzą do mnie.
- Zadzwonię, jak już będę w domu - obiecuje.
Wow genialny
OdpowiedzUsuńWow genialny
OdpowiedzUsuń